Ale jaja...
Komentarze: 1
I to cholerne jaja. Bez kitu, ten tydzień był w sumie bardzo...eee...budujący. Gdzieś tak we wtorek, bodajże,przyszedł Pan P. I jak nietrudno się domyślić, było bardzo gorąco... To samo zresztą następnego dnia. Ale muszę przyznać, że dobrze całuje.
Z dziewczynami się pogodziłam, co było chyba do przewidzenia. No i dwa dni z rzędu (wczoraj i dziś) bardzo ciekawie rozpoczynałyśmy dzień w szkole, z tym,że one dzisiaj do szkoły nie poszły. Ale nie będę pisać, co robiłyśmy,bo zaraz odezwie się jakiś cholerny społeczniak i zacznie truć. Ale chuj. BYła jazda. A inteligentny i obeznany w takich sprawach człowiek powinien się domyślic, o co chodzi. Były próbne egzaminy gimnazjalne; myślałam, że ocipieję, co nie zmienia faktu, że wypracowanie napisałam na 3 strony A4. Całkiem nieźle...
Sylwia ma skręconą nogę, bo się łajza wyjebała na schodach, jak zdupcałyśmy przed nauczycielką. Biedna Sylwiusia... Ale i tak pewnie niedługo wyzdrowieje. Mam taką nadzieję... Tyle.
Dodaj komentarz