karola-g

I trzeba iść do budy. Nie dość, że przez cały tydzień mam od chuja kartkówek, na które oczywiście nic nie umiem, to jeszcze kurs japońskiego, na który muszę się nauczyć 48 znaczków japońskich. Zajebiście. W dodatku strasznie mnie ostatnio zaczęła wkurwiać Sylwia; przypieprza się dosłownie do wszystkiego, jakby była faraonem, a ja jakąś uciekinierką z Etiopii. Obraża się też o byle co, bo nie ma nic lepszego do roboty. Naprawdę mnie to wkurwia. Najpierw lamentuje, że nie traktuję jej jak przyjaciółki, a potem mnie olewa i biegnie do... do kogoś innego. No to- przepraszam za wyrażenie-chuj jej w dupę. Wielka przyjaciółka, która nawet nie raczy zadzwonić. Przynajmniej jest jeszcze Ruda. Ruda, ćwolu głupi, załóż sobie tego cholernego bloga!!! Proszę cię!

Dzisiaj nareszcie sobota. Dziadziuś był tak wspaniałomyślny, że kupił mi spodnie i gazety. I'm very glad. :))))) Kurs japońskiego jest po prostu zajebisty! Mamy przystojnego wykładowcę, Kazu, oczywiście Japończyka. Muszę się trochę tych wszystkich znaczków pouczyć, co wcale nie jest łatwe, ale nie jest też niemożliwe. Po prostu trzeba chcieć.

Pan R. zaczyna mnie coraz bardziej wkurwiać, bo najpierw zajebał mi colę, a potem tymi ślicznymi oczkami wyprosił ode mnie ostatniego szluga. Ale i tak mi się podoba. Faceci... dziwne stworzenia!

Dobra, idę oglądać "Legalną blondynkę 2", bo dziadziuś i to mi zakupił na DVD. Oczywiście pirat, ale kogo to obchodzi? Ważne, że jest. ;)

No i tak. Nudzi mi się cholernie i nie mam co robić. Za chwilę idę się wykąpać (babcia kupiła mi fajny balsam). Jestem trochę niewyspana, bo wczoraj, do pierwszej w nocy, oglądałam "Koszmar z ulicy Wiązów". Dawno tego nie widziałam, gdzieś z siedem lat, ale jak tylko włączyłam TV, to od razu wiedziałam, co to za film. To taki surrealistyczny szósty zmysł...

Ten etdzień zapowiada się dość ciekawie:

wtorek- pierwsza godzina kursu japońskiego. Mam nadzieję, że jakoś to przetrwam.

środa- wycieczka klasowa do Zakopanego. Mam nadzieję, że się nie zgupię na Krupówkach i będę trzeźwa.

A reszta tygodnia to same sprawdziany i krew mnie zalewa, jak sobie o tym pomyślę. I w dodatku jeszcze spać mi się chce. Ale jutro idę ze starym do kina, a wcześniej jadę z dziadkiem do "Geanta" na zakupy, bo obiecał kupić mi jakiś "kosmetyk", co w praktyce oznacza, że kupi mi kosmetyki i gazety. Ale i tak mam najukochańszych dziadków na świecie!!!

Myślałam, że nie wydolę przez ten tydzień. Tych nauczycieli chyba popierdoliło!!! Mamy chyba z trzy sprawdziany w przyszłym tygodniu, ale za to jedziemy na wycieczkę do Zakopanego :))) Dzisiaj byłam tak bardzo wkurwiona, że aż sama się zdziwiłam, bo rzadko jestem w takim stanie; aż się popłakałam z wściekłości, w sumie o byle co. Chodziło o to, że matematyczce nie spodobało się, że się śmieję na lekcji (a całą godzinę siedziałam cicho!)i pizda zabrała mi zeszyt i wpisała uwagę, że "pomimo upomnień, uczennica przeszkadza w lekcji" i "proszę o pilny kontakt".A ona mnie ANI RAZU nie upomniała!!! Po prostu znalazła sobie kogoś, na kim mogła się wyżyć, bo widocznie miała zły dzień. Grrr...Oczywiście mamuśce nic nie powiedziałam, bo tak się składa, że jeszcze chcę trochę pożyć.                                                 

A tak poza tym, widziałam się z Panem R.! Przyszedł dzisiaj pod piekarnię przed szkołą (zawsze tam siedzę z kumpelami przed lekcjami) i podał mi rękę na przywitanie, co mnie bardzo zdziwiło (może coś jarał), bo nigdy tak nie robił, tylko darł się z odległości półtora kilometra: "Dajże mi, kurwa, tego szluga, nie bądź żulem!". To bardzo dziwne. Ale wyobraźcie sobie, że nawet powiedział do mnie po imieniu, bo zawsze mówił po nazwisku, co każe sugerować, że być może niedługo wyląduje w klinice dla nerwicowców z powodu choroby mózgowej. Nie wiem. Ale co ja mam, cholera, zrobić, żeby on mi się przestał podobać? No, co???????????!!!!

Nic mi się nie chce. Zaraz będę usypiać na stojąco. Na pomoc!!!